skip to Main Content

Młodzi i powołanie

Konferencja do maturzystów – ks. Marek Dziewiecki.

Drodzy Maturzyści!

Człowiek jest sam dla siebie tajemnicą, dlatego ważnym zadaniem każdego młodego człowieka jest odkrywanie własnego powołania. Niestety wielu waszych kolegów i koleżanek to ludzie, którzy nie wiedzą ani kim są, ani po co żyją. Oni nie wiedzą, po co się uczą, pracują, zdobywają pieniądze, po co stawiają sobie wymagania, po co nawiązują kontakty, snują plany na przyszłość. Dopiero świadomość ostatecznego celu nadaje sens poszczególnym zachowaniom i działaniom, które podejmujemy. Niektórzy młodzi są aż tak naiwni, że sądzą, iż sensem ich życia jest być młodym, zdrowym i bogatym. Ale przecież także ludzie młodzi, zdrowi i bogaci popadają w alkoholizm czy narkomanię, wchodzą na drogę przestępczości, popełniają samobójstwa. Fakt ten dowodzi, że bycie młodym, zdrowym i bogatym nie jest sensem ludzkiego życia. Może być co najwyżej środkiem do osiągnięcia znacznie ważniejszych celów.

Człowiek, który nie odkrywa Bożego powołania, w myśleniu o przyszłości ogranicza się do wyboru zawodu, do zdobywania pieniędzy, do zaspokojenia potrzeb cielesnych czy szukania dobrego nastroju za wszelką cenę. Taki człowiek może coraz więcej mieć, ale coraz mniej jest sobą. Coraz mniej jest człowiekiem. W coraz mniejszym stopniu jest kimś uczciwym, kochającym, wewnętrznie wolnym. Natomiast coraz bardziej okazuje się zniewolony, zagubiony, bezradny wobec nacisku mody, popędów, rówieśników czy pogodni za iluzją łatwego szczęścia.

Dokument końcowy Kongresu Powołań, który odbył się w Rzymie w 1997 r., mówi, że „przeogromny smutek budzi spotkanie ludzi młodych, nawet inteligentnych i uzdolnionych, w których dostrzega się zgaszoną wolę życia, brak wiary w cokolwiek, niechęć do dążenia do wielkich celów, brak nadziei w świat, który może stać się lepszy, także dzięki ich wysiłkom. Wydaje się, że właśnie młodzi czują się zbyteczni w grze i dramacie życia, zgoła ustępujący wobec niego, zagubieni na przerwanych drogach i spłaszczeni na minimalnych poziomach aspiracji życiowych. Bez powołania, lecz także bez przyszłości lub z przyszłością, która nie będzie niczym więcej niż fotokopią teraźniejszości” (s. 16-17). Tacy młodzi, którzy nie odkrywają swego powołania, czują się niepotrzebni i popadają w najstraszniejszą chorobę, jaką jest obojętność na własny los.

W obliczu tych zagrożeń Bóg nie pozostawia nas własnemu losowi. On wybrał nas i pokochał zanim jeszcze żeśmy się urodzili, zanim pomyśleli o nas nasi rodzice, zanim nas zobaczyli i pokochali. Kochający Bóg przygotował dla każdego z nas konkretny plan życia. Ten Boży zamysł jest dostosowany do naszej historii, możliwości, aspiracji i uzdolnień i stanowi dla każdego szansę osiągnięcia pełni radości. Nikt z nas nie potrafi własną mocą i mądrością wyznaczyć sobie równie głębokiego i fascynującego projektu życia, gdyż nikt z nas nie zna siebie, ani nie potrafi pokochać samego siebie aż do tego stopnia, co Bóg. Tylko On rozumie do końca tajemnicę naszych serc, myśli i aspiracji i tylko On potrafi kochać nas miłością zbawiającą i przemieniającą nas w nowych ludzi: świętych, silnych i szczęśliwych. Dlatego warto słuchać bardziej Boga niż ludzi. Warto też słuchać bardziej Boga niż samego siebie: niż własnego ciała, własnych przekonań, emocji czy marzeń.

Osobiście doświadczyłem tej prawdy wtedy, gdy w klasie maturalnej przyszło mi decydować, jaki sens nadać ostatecznie memu życiu i jaką drogą życiową podążyć. Miałem wtedy mnóstwo planów i aspiracji, związanych zwłaszcza z marzeniem o założeniu szczęśliwej rodziny. Stopniowo jednak zacząłem odkrywać, że Bóg przygotował mi drogę życia kapłańskiego, która przewyższyła moje najpiękniejsze aspiracje i pragnienia. Dlatego odtąd codziennie dziękuję Bogu za Jego zaskakujący pomysł miłości wobec mnie. Dziękuję też sobie samemu za to, że przy podejmowaniu najważniejszych decyzji życiowych bardziej zawierzyłem Bogu niż samemu sobie.

Bóg, który jest miłością i prawdą, wszystkim nam wyznaczył podobne w swej istocie powołanie życiowe. Otóż wszyscy jesteśmy powołani do życia w miłości i prawdzie. To jest powołanie, które wierzący otrzymują wraz z łaską sakramentu chrztu świętego. Nikogo Bóg nie powołuje do życia w samotności, nienawiści, krzywdzie, egoizmie, kłamstwie czy iluzjach.

“Jak świętość jest dla wszystkich ochrzczonych w Chrystusie, tak też istnieje specyficzne powołanie każdego żyjącego; jak ta pierwsza jest zaszczepiona we Chrzcie świętym, tak to drugie jest związane z samym faktem istnienia. Powołanie jest myślą opatrznościową Stwórcy względem każdego stworzenia, jest Jego ideą-projektem, jakby pewnym marzeniem, które jest w sercu Boga, ponieważ los stworzenia leży Mu na sercu. Bóg-Ojciec pragnie, by było ono różne i specyficzne dla każdego żyjącego. Istota ludzka jest w rzeczywistości ‘powołana’ do życia i, gdy zaczyna żyć, niesie i odnajduje w sobie obraz Tego, który ją powołał. Powołanie jest boską propozycją do zrealizowania się według tego obrazu i jest jedyne, jednostkowe, niepowtarzalne, i dlatego też taki obraz jest niewyczerpalny. Każde stworzenie mówi i jest powołane do wyrażenia jakiegoś szczególnego aspektu myśli Boga. Tam odnajduje swoje imię i tożsamość; potwierdza i czyni bezpieczną swoją wolność i oryginalność” (Dokument Końcowy Kongresu Powołań w Rzymie, s. 21-22). Ojciec Święty Jan Paweł II stwierdza, że „miłość jest podstawowym i wrodzonym powołaniem każdej istoty ludzkiej” (FC, 11).

Wypełnić Boże powołanie to naśladować słowa i czyny Syna Bożego. To w taki sposób odnosić się do Boga Ojca oraz do ludzi na tej ziemi, jak czynił to Chrystus. To najpierw kochać. Kochać Boga nade wszystko, a ludzi ze względu na Boga. Kochać bliźniego już nie tylko jak siebie samego, ale bardziej: aż tak, jak Jezus nas pierwszy ukochał. Zrealizować we własnym życiu Boże powołanie to stać się przedłużeniem słów i czynów Chrystusa, to stać się przedłużeniem Jego obecności na ziemi. To oddać Jezusowi do całkowitej dyspozycji samego siebie, aby poprzez nas Jego serce i Jego ręce mogły nadal obejmować małych i zagubionych, chorych i odrzuconych przez ludzi, słabych i grzeszników.

Aby wierne naśladowanie Chrystusa było możliwe, musimy na co dzień pielęgnować naszą osobistą przyjaźń z Synem Bożym. Życie w obecności Jezusa dokonuje się poprzez słuchanie Jego słowa, poprzez modlitwę, poprzez kształtowanie sumienia, poprzez wypełnianie Bożych przykazań, poprzez sakrament pokuty i trud nawrócenia, poprzez uczestnictwo w ruchach formacyjnych. Miejscem szczególnie ważnym dla odkrycia i realizacji naszego powołania jest Eucharystia. W czasie Mszy św. nie tylko wsłuchujemy się w Słowo Boże i umacniamy się Ciałem Pańskim. Tutaj Chrystus przemienia nas samych, abyśmy stawali się darem miłym Bogu i ludziom, abyśmy stawali się – jak On – połamanym chlebem miłości, złożonym Bogu Ojcu na ofiarę za życie świata. Wierność własnemu powołaniu czerpie się ze źródeł Eucharystii i mierzy się w Eucharystii życia” (Dokument końcowy Kongresu Powołań w Rzymie, s. 39).

Drodzy Maturzyści,

Fakt, że uczestniczycie w tym dniu skupienia świadczy, że jesteście otwarci na Boże powołanie. Część z Was stawia sobie prawdopodobnie pytanie o to, czy Bóg nie powołuje Was do naśladowania Jego Syna w kapłaństwie. Popatrzmy zatem teraz na znaki, jakie towarzyszą powołaniu do kapłaństwa. Kapłaństwo nie jest jednym z praw obywatelskich, które z natury przysługują człowiekowi. Jest ono niezwykłym darem Bożej miłości. Jest Bożym pomysłem. Jest wyrazem troski Boga o człowieka. Jest owocem Bożej łaski. Kapłaństwo jest jednocześnie tajemnicą. Jest tajemnicą spotkania dwóch wolności: wolności Boga, który powołuje oraz wolności człowieka, który odpowiada na to powołanie. Często sam powołany nie jest w stanie do końca wytłumaczyć nawet samemu sobie, jak to się stało, że odkrył on i zrealizował powołanie do kapłaństwa.

Podstawowym znakiem powołania do kapłaństwa jest osobista przyjaźń z Chrystusem. Ktoś, kto nie jest zaprzyjaźniony z Chrystusem, nie może odkryć i zrealizować zamysłu, który Bóg ma wobec niego. Chrystus jest Tym, który powołuje, a Jego glos można usłyszeć tylko w bezpośrednim spotkaniu ze Zbawicielem. Nikt poza Chrystusem nie może nam objawić naszego powołania. Jeśli ktoś z jakiegoś względu nie nawiązał dotąd mocnej, osobistej przyjaźni z Chrystusem, a mimo to ma jakieś przeczucie, że jest powołany do kapłaństwa, to przed podjęciem decyzji o wstąpieniu do seminarium, powinien włączyć się w życie swojej parafii oraz w jakiś ruch formacyjny dla młodzieży, aby pogłębić swoją przyjaźń z Chrystusem i aby mieć szansę na dokonanie wstępnej weryfikacji swojego powołania.

Ten, kto dojrzale odkrywa w sobie powołanie do kapłaństwa, nie przeżywa przez to poczucia wyższości. Rozumie bowiem, że nie zasłużył on na powołanie i że wszyscy inni ochrzczeni, którzy nie otrzymali powołania do kapłaństwa, są także powołani do świętości, czyli do życia w Bożej miłości i prawdzie jako małżonkowie i rodzice, jako siostry czy bracia zakonni, jako misjonarze, jako członkowie świeckich instytutów życia konsekrowanego, czy jako osoby w inny jeszcze sposób służące Królestwu Bożemu na tej ziemi. Po drugie, ten, kto w dojrzały sposób odkrywa w sobie powołanie do kapłaństwa, nie przeżywa buntu, gdyż nie traktuje pójścia za głosem powołania jako rezygnacji z własnej wolności, lecz jako najlepszy sposób skorzystania z wolności, którą obdarzył nas Stwórca. Innymi słowy rozumie on, ze realizacja Bożego powołania nie jest rezygnacją z osobistego szczęścia i realizacji marzeń, lecz stanowi najlepszą drogę do szczęścia i trwałej radości.

Drodzy Maturzyści,

na zakończenie tej refleksji pragnę podzielić się z wami pewnym doświadczeniem. Otóż w czasie moich studiów w Rzymie miałem okazję służyć pomocą duszpasterską w jednej z parafii w pobliżu Wenecji. Oprócz księdza proboszcza, na plebani mieszkał osiemdziesięcioletni kapłan — rezydent. Był to człowiek schorowany, który często narzekał na swój los i okazywał rozgoryczenie. Jego ulubionym tematem rozmów było stawianie pytania: dlaczego przez ponad pięćdziesiąt lat pełniłem posługę kapłańską, skoro teraz jestem osamotniony i skoro nikt z dawnych parafian o mnie nie pamięta? W takich momentach ksiądz proboszcz — Don Francesco – ze stanowczością, a jednocześnie z delikatnością tłumaczył: nie pytaj dlaczego to wszystko czyniłeś. Pytaj raczej o to, dla kogo pełniłeś kapłańską posługę? Jeśli pełniłeś ją dla Chrystusa, z miłości do Niego i do tych, których On postawił na twojej drodze, to nikt nie odbierze ci radości i świadomości, że warto było zostać księdzem. Jeśli natomiast pełniłeś posługę kapłańska dla własnej satysfakcji, albo dla osiągnięcia wdzięczności ludzi, to zawsze pozostaniesz rozgoryczony.

Drodzy Maturzyści! Jeśli chcecie w odpowiedzialny i szczery sposób postawić sobie pytanie o własne powołanie, to niech w ciszy każdy z Was zapyta samego siebie: czy na tyle kocham Chrystusa, że potrafię opuścić wszystko i wszystkich, by pójść za Nim? Czy na tyle Go kocham, ze On mi wystarczy? Dlaczego czy dla kogo myślę o moim ewentualnym powołaniu do kapłaństwa?

Źródło: www.opoka.org.pl

This Post Has 0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top