
Nowe powołania dla nowej Europy. In Verbo Tuo…
c) Duszpasterstwo powołań: «wzrost jakościowy»
Istnieje jeszcze inny element, łączący refleksję przedkongresową z analizą dokonaną na Kongresie. Jest nim świadomość, że duszpasterstwo powołań znajduje się, według Dokumentu roboczego,[1]IL, 6. wobec konieczności radykalnej zmiany pewnego, «skutecznego wstrząsu» lub «wzrostu jakościowego» jak zauważył to Papież w Orędziu na zakończenie Kongresu.[2]Discorso del Santo Padre, w « L’Osservatore Romano », 11 maja 1997, nr. 107. Jeszcze raz znajdujemy się wobec wyraźnej zbieżności. Aby zrozumieć jej prawdziwe znaczenie przedstawimy analizę tej sytuacji.
Nie chodzi tylko o zareagowanie na odczucie zmęczenia lub braku ufności ze względu na niewielkie rezultaty; nie zamierza się również spowodować odnowy pewnych metod lub odzyskać siłę entuzjazmu, lecz pragnie się wskazać, że w istocie duszpasterstwo powołaniowe w Europie osiągnęło pewien punkt zwrotny, pewne decydujące przeobrażenie. Była historia z prehistorią, a następnie okresy, które po sobie powoli następowały przez te lata niczym naturalne pory roku i które teraz muszą z konieczności kierować się ku okresowi «dorosłemu» i dojrzałemu duszpasterstwa powołaniowego.
Nie chodzi zatem ani o niedocenianie sensu tego przejścia, ani o obwinianie kogokolwiek za to, co zostało lub nie zostało uczynione w przeszłości; przeciwnie, naszym zamiarem i zamiarem całego Kościoła jest szczere uznanie dla tych braci i sióstr, którzy w warunkach szczególnych trudności ze szlachetnością pomagali wielu chłopcom i dziewczętom w poszukiwaniu i znalezieniu własnego powołania. Po prostu chodzi tu o zrozumienie jeszcze raz kierunku, który Bóg, Pan historii, wyznacza naszej historii, a także bogatym dziejom powołań w Europie, będącej dziś na decydującym rozstaju dróg.
Jeżeli duszpasterstwo powołaniowe zrodziło się jako konieczność związana z sytuacją kryzysową i potrzebą powołań, dziś nie może już w swoim myśleniu odnosić się do tych samych niedostatków i być motywowane negatywnym splotem okoliczności. Przeciwnie, powinno ono jawić się jako stały i konsekwentny wyraz macierzyństwa Kościoła, otwartego na nieustanny zamiar Boga, który zawsze w nim rodzi życie.
Jeżeli dawniej promocja powołań odnosiła się tylko do niektórych powołań, dziś coraz bardziej należy dążyć do promocji wszystkich powołań, ponieważ w Kościele Pańskim wzrasta się razem lub nikt nie wzrasta.
Jeżeli na początku duszpasterstwo powołań podejmowało starania zacieśnienia pola swojego działania do niektórych kategorii osób («nasi», ci najbliżsi środowiskom kościelnym lub ci, którzy wydawali się być w jakimś stopniu zainteresowani, najlepsi i zasługujący, którzy dokonali pewnego wyboru wiary itd.), to obecnie dostrzega się konieczność rozciągnięcia z odwagą na wszystkich przesłania i propozycji powołaniowej w imię tego Boga, który nie ma upodobania w osobach, który wybiera grzeszników spośród grzesznego ludu, który czyni z Amosa, nie będącego synem proroków, lecz tylko tym, który nacinał sykomory, prorokiem, i powołuje Lewiego, i idzie do domu Zacheusza, i może wzbudzić z kamieni dzieci Abrahamowi (por. Mt 3,9).
Jeżeli przedtem działalność powołaniowa rodziła się z obawy (o wygaśnięcie lub zmniejszenie liczby) i zamiaru utrzymania dzieł, dziś obawa, która jest zawsze złym doradcą ustępuje miejsca nadziei chrześcijańskiej, która rodzi się z wiary i kieruje się ku nowości i przyszłości Boga.
Jeżeli pewna animacja powołaniowa jest, lub była chronicznie niepewna, i nieśmiała tak, że wydawała się mieć poczucie niższości wobec kultury antypowołaniowej, dziś tworzy prawdziwą promocję powołaniowa tylko ten, kto ożywiony jest pewnością że każdej osobie, nikogo nie wyłączając przeznaczony jest autentyczny dar Boży, czekający na odkrycie.
Jeżeli dawniej wydawało się, że celem jest rekrutacja, a metodą propaganda, często z efektami przymusu wobec wolności jednostki lub epizodami «konkurencji», dziś musi stawać się coraz bardziej oczywiste, że celem jest posługa zaofiarowana osobie, by potrafiła ona rozpoznać plan Boga względem swego życia dla budowania Kościoła, i by w nim rozpoznała i zrealizowała własną prawdę.[3]Por. Proposizioni, 20.
Jeżeli w czasach nie tak odległych był ktoś, kto łudził się rozwiązaniem kryzysu powołań kontrowersyjnymi wyborami, na przykład «importem powołań» skądkolwiek (często wyrywając je ze swego środowiska), dziś nikt nie powinien się łudzić, że rozwiąże kryzys powołań, obchodząc go, gdyż Pan dalej powołuje w każdym Kościele i w każdym miejscu.
W ten sposób «Cyrenejczyk powołaniowy», chętny i często samotny improwizator powinien, bardziej przechodzić od animacji złożonej z inicjatyw i doświadczeń epizodycznych do wychowania powołaniowego, zainspirowanego mądrością sprawdzonej metody towarzyszenia, by móc udzielić stosownej pomocy, temu kto poszukuje.
W konsekwencji ten sam animator powołaniowy powinien stawać się bardziej wychowawcą w wierze i formatorem powołań, animacja powołaniowa, zaś powinna stawać się coraz bardziej działaniem zbiorowym[4]Por. Jan Paweł II, Vita consecrata, 64 całej wspólnoty zakonnej lub parafialnej, całego instytutu lub całej diecezji, każdego prezbitera lub konsekrowanego/konsekrowanej lub wierzącego wobec każdego powołania we wszystkich okresach życia.
Na koniec, należy przejść zdecydowanie od «patologii zmęczenia»[5]IL, 85. i poddania się, które tłumaczy się i przypisuje obecnym młodym pokoleniom jako jedynej przyczyny kryzysu powołaniowego do odwagi postawienia stosownych pytań w celu zrozumienia ewentualnych błędów i zaniedbań w podejmowaniu działań i do nadania nowego twórczego rozpędu żarliwemu świadectwu.
d) Mała trzódka i wielka misja[6]Analogiczne wyrażenie zostało użyte w Dokumencie końcowym II Międzynarodowego Kongresu Biskupów i innych odpowiedzialnych za powołania kościelne, por. Sviluppi. Od tego momentu będziemy używali skrótu DC (Documento Conclusivo).
Związek pomiędzy małą trzódką i wielką misją pomoże, w większym stopniu na nowo odkryć godność duszpasterstwa powołań, jego naturalne i centralne miejsce w ramach całego duszpasterstwa.
Także tu wychodzimy od doświadczeń i koncepcji, które w przeszłości groziły w jakiś sposób zmarginalizowaniem samego duszpasterstwa powołań, uważając je za mniej ważne. Czasami, w Kościele nam współczesnym, nie przedstawia ono zwycięskiego oblicza lub jest oceniane jako sektor duszpasterstwa mniej — w stosunku do innych — teologicznie uzasadniony, wynikły z sytuacji kryzysowej i przypadkowy.
Duszpasterstwo powołaniowe trwa być może, w sytuacji podrzędności, która z jednej strony szkodzi jego obliczu i pośrednio skuteczności jego działań, lecz z drugiej — może stać się sprzyjającą okolicznością do twórczego i wolnego — wolnego także w popełnianiu błędów — wypracowania i doświadczenia nowych dróg duszpasterskich.
Taka sytuacja przede wszystkim może przypominać ową «niższość» lub ubóstwo, o których mówił Jezus patrząc na tłumy, które szły za Nim: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało» (Mt 9,37). Wobec żniwa Królestwa Bożego, wobec żniwa nowej Europy i nowej ewangelizacji «robotnicy» są i będą zawsze nieliczni, jest i będzie zawsze «mała trzódka i wielka misja», aby tym sposobem lepiej została wyeksponowana prawda, że powołanie jest inicjatywą Boga, darem Ojca, Syna i Ducha Świętego.
This Post Has 0 Comments